- Tak, panie Woods, wiem, że brzmi to absurdalnie, ale… Oh! –
Wrzasnęła nagle Yenn ze zrezygnowaniem, odrywając telefon od ucha. – Rozłączył
się. Stwierdził, że jestem psychopatką i się rozłączył. Rozumiesz to?
Zaśmiałam się smutno i pokręciłam głową. Wykonałyśmy z Yennefer już
ponad dwieście telefonów, ale jak do tego momentu żaden Woods nie okazał się
być w jakikolwiek sposób spokrewniony z „tym” Woodsem.
- Trzeba próbować dalej… - stwierdziłam ze znużeniem. Obie byłyśmy już
zmęczone. Brunetka leżała na moim łóżku, nieprzytomnym, apatycznym głosem
rozpoczynając rozmowy z wciąż to nowymi osobami o pożądanym przez nas nazwisku.
W momencie gdy sprawdziłyśmy już trzecią stronę z numerami, chcąc zmienić na
kolejną, otworzyła mi się automatycznie nowa karta z jakimś chatem. Nie
zwróciłam jednak na to wówczas uwagi myśląc, że to jakieś reklamy, więc
zminimalizowałam ją, dalej zajmując się dzwonieniem.
- Sally – zaczęła moja przyjaciółka po skończeniu kolejnej, nieudanej
rozmowy telefonicznej. – to jak szukanie igły w stoku siana. Obdzwoniłam już z
dwustu Woodsów, każdy albo mówił „pomyłka”, albo zaczął mnie wyzywać. Żaden z
nich nawet nie słyszał o Jeffreyu. Naprawdę myślisz, że ma to sens?
- Nie odwiedziesz mnie od znalezienia go – warknęłam pod nosem,
nabierając głośno powietrze w płuca.
- Wracam do domu, Sal. Poszukam jeszcze czegoś w Internecie, jak coś
znajdę, dam ci znać. Może powinnaś się przespać… – odpowiedziała, wstając
powoli z łóżka. Położyła mi rękę na ramieniu. Z pewnością widziała moje
niezadowolenie wymalowane na twarzy. Prawda była taka, że odczuwałam ogromny
zawód, złość i smutek. Wszystkie te emocje kumulowały się we mnie i wiedziałam,
że nie dam im upustu, dopóki czegoś nie znajdę.
- Dzięki za pomoc – mruknęłam z lekkim wyrzutem w głosie, po czym odwróciłam
się w stronę laptopa. Ujęłam telefon i wybrałam kolejny numer, słysząc jedynie,
jak Yenn wychodzi z mojego pokoju. Powoli zaczynałam wątpić, że to wszystko ma
sens. Do moich oczu napłynęły łzy, dłonie ponownie zaczęły drżeć z powodu
stresu i rozpaczy. Traciłam ochotę na kolejną rozmowę, więc postanowiłam na
razie to wyłączyć i dać sobie czas na ochłonięcie. I wtedy przypomniało mi się
o stronie, którą wcześniej zminimalizowałam. Otworzyłam ją właściwie tylko po
to, by następnie ją zamknąć, ale to, co na niej zobaczyłam sprawiło, że
odjechałam na krześle na drugi koniec pokoju. Rozchyliłam ze zdziwienia wargi i
bardzo ostrożnie zaczęłam zbliżać się do laptopa. Strona była cała czarna, bez
żadnej nazwy czy nagłówka. Na środku widniał jedynie biały prostokąt, w który
mogłam wpisywać moje wiadomości. Nad owym polem wyświetliło wiadomość:
Dr.W: Dlaczego go szukasz?
Przetarłam ze zdziwienia oczy, po czym szybko odpisałam:
User: Jesteś tam jeszcze?
Nie musiałam długo czekać na jakikolwiek odzew.
Dr.W: Tak.
User: Powiedz mi, kim jesteś i skąd wiesz, że kogoś szukam?
Dr.W: Wiem wszystko.
User: To jakiś żart?
Dr.W: Nie.
User: Jak masz na imię?
Dr.W: Liu.
Trudno opisać co wtedy poczułam. Radość, zdziwienie, niedowierzanie, pewien
rodzaj podniecenia. Czy właśnie piszę z bratem Jeffa, który jako jedyny zdołał
uciec z rąk młodocianego mordercy?
User: Liu… Woods?
Dr.W: Tak.
User: W jaki sposób się ze mną skontaktowałeś?
Dr.W: Twoja przyjaciółka do mnie zadzwoniła i chyba o tym
nie wiedziała. Rozmawiałyście, więc nie chciałem przeszkadzać. Rozłączyłem się
i skontaktowałem w inny sposób.
Oh, Yennefer, dziękuję! Jej marudzenie w końcu się na coś zdało i
dzięki niej udało mi się dotrzeć do starszego syna państwa Woodsów. Z każdą,
nową wiadomością krew w żyłach pulsowała mocniej, serce biło szybciej, a
ekstaza wciąż rosła…
User: Wiesz, gdzie podziewa się Jeff?
Dr.W: Nie mogę ci tego powiedzieć.
User: To dla mnie bardzo ważne…
Dr.W: Dlaczego go szukasz?
User: W tym momencie sama już nie wiem. Na początku chciałam się
po prostu dowiedzieć, czy istnieje.
Dr.W: Istnieje.
User: Liu, proszę, daj mi jakąś wskazówkę.
Dr.W: Dobrze kombinujesz. Floryda, 2006,
Sacred Heart.
User: Liu! Co się wydarzyło
tamtego dnia w szpitalu?
Dr.W: Odpowiedz. Dlaczego wciąż go szukasz?
User: Chcę wiedzieć, co siedzi w jego psychice.
Dr.W: Odpowiedzi szukaj na Florydzie.
User: Powiedz mi dokładniej gdzie.
Dr.W: -Wylogowany-
Nie! Liu, zaczekaj! Nie mogłam stracić z nim połączenia w takim
momencie! Szybko doskoczyłam telefonu komórkowego i zadzwoniłam do Yenn. Gdy
odebrała, natychmiast kazałam jej sprawdzić ostatni, wybrany numer tłumacząc,
że nie czas na jakiekolwiek wyjaśnienia. Po rozłączeniu się, prędko dostałam
smsa z podanym numerem. Wybrałam go, jednak nikt nie odpowiadał. Ponadto
zasłyszany komunikat wskazywał, że telefon jest wyłączony. Przeklęłam pod nosem
i rzuciłam aparatem o ścianę. Nie
pozostało mi nic innego, jak tylko czekać na jakikolwiek znak od Sacred Heart.
Super!!! Czytam dalej!
OdpowiedzUsuńOjojoj Yenn taka genialna. XDD <3 <3 Super Sara <3
OdpowiedzUsuńTylko dwa komentarze?! Co to ma być?!!
OdpowiedzUsuńJa uważam że to jest mega :-)
XD Rinkashi
WOW...Mega się to czyta. Rozdziale IV nadchodzę!;)
OdpowiedzUsuń